LOSTfan

Administracja

Temat przeznaczony dla wszystkich wydarzeń rozgrywających się w bunkrze lub w jego okolicach.

Clover Diverse

[Clover obudziła się obok Mike'a, kiedy on jeszcze spał. Westchnęła ciężko i podniosła się z łóżka. Korzystając z chwili spokoju w bunkrze, wzięła orzeźwiający prysznic. Przebrała się w świeże ubrania i z nową siłą do dalszej walki o życie, wróciła do sypialni. Podniosła z ziemi Desert Eagle i wsunęła go za spodnie. Podeszła jeszcze na chwilę do łóżka i z uśmiechem przyjrzała się wciąż śpiącemu Michaelowi. Dłonią dotknęła jego policzka, poprawiła kołdrę, po czym cicho wyszła na korytarz.]

John Flurry

[John, który nie spał już od dość długiego czasu, przechodził właśnie korytarzem, gdy spostrzegł na drugim jego końcu Clover. Przypomniał sobie o tym, co przypadkiem usłyszał poprzedniego dnia. Uśmiechnął się ironicznie i podbiegł w jej kierunku.]

<Clover> Hej, Diverse ! Zaczekaj ! +- [chwycił ją za ramię, by ją zatrzymać.]

Clover Diverse

[Clover odwróciła się i spojrzała na Johna ze zdziwieniem, gdy chwycił ją za ramię. Oparła dłonie na biodrach, przyglądając mu się znacząco.]

<John> No co? +- [rzuciła oschle.]

John Flurry

[John zlustrował ją wzrokiem. Brwi mężczyzny uniosły się do góry. Obdarzył Clover dziwnym, podejrzanym uśmiechem.]

<Clover> I jak było z doktorkiem? Z tego, co słyszałem, to raczej ostro... Postarałaś się, co? +- [zaśmiał się cicho; w śmiechu i ironii próbował ukryć prawdziwy powód, dla którego zadawał te pytania.]

Clover Diverse

[Clover nie mogła pozwolić na to, by John mówił w ten sposób. Obdarzyła go morderczym wręcz spojrzeniem i odwróciła do niego plecami. Po chwili jednak, w jednej sekundzie odwróciła się do niego na powrót i, uprzednio biorąc wielki zamach, zdzieliła go w twarz. Kiedy się zachwiał, spojrzała na niego z satysfakcją.]

<John> Zazdrosny? Wiesz, przy Twojej impotencji żadne starania by nie pomogły ... +- [powiedziała sarkastycznie, ale w głębi serca żałowała trochę tego, co mówi.]

John Flurry

[John zachwiał się po uderzeniu kobiety i już miał oddać, ale coś go powstrzymało. Położył rękę na prawej stronie twarzy, patrząc wrogo na Clover.]

<Clover> Jeszcze sobie pogadamy, Clover. Pozwolisz, że teraz w spokoju rozwalę ścianę? +- [uśmiechnął się i ruszył korytarzem.]

[Był na siebie zły, bo jego plan się nie powiódł. Pomyślał jednak, że później zapyta o to samo Mike'a, w inny sposób, bardziej przystępny ...]

Clover Diverse

[Clover odprowadziła mężczyznę wzrokiem i westchnęła ciężko, kręcąc głową. Miała już dość siedzenia w bunkrze, więc ruszyła schodami do wyjścia. Zmrużyła oczy, gdy światło słońca dotarło do niej.]

[W pobliżu spostrzegła Toma kopiącego dół. Podeszła do niego i uśmiechnęła się smutno, milcząc.]

Michael Kowalsky

[Michael słysząc odgłos zamykanych drzwi natychmiast się obudził. Mimo iż Clover zrobiła to bardzo cicho, to Michael i tak się przebudził. Pościelił łóżko i wziął długi, chłodny prysznic. Nałożył ciemne dżinsy i czarny t-shirt, po czym powoli, wciąż ziewając, udał się do kuchni.]

John Flurry

[John maszerował sobie przez korytarz. Poczuł doskwierający głód, więc skręcił do kuchni. W jej wnętrzu spostrzegł Michaela. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.]

[Mężczyzna podszedł do blatu i usiadł na nim. Skrzyżował ręce, wbijając wzrok w Mike'a.]

<Mike> I jak tam, Macho ? Co nieco usłyszałem +- [cmoknął sobie.]

Michael Kowalsky

[Michael uśmiechnął się lekko i, niepatrząc na Johna, odparł:]

<do Johna> Wyśmienicie, a jak u Ciebie? +-

[Otworzył jedną z dolnych szafek i wyjął szklaną misę średniej wielkości. Z kosza z owocami wyjął kilka cytryn, które szybkim ruchem przekroił na pół i z każdej z nich wycisnął do miski sok.]

<do Johna> Widziałeś gdzieś kurkumę i kolendrę? Takie przyprawy... [zapytał, odwracając się w stronę spiżarni.]

John Flurry

[Wargi Johna zadrżały. Chwilę później prychnął ironicznym śmiechem, ale pohamował się, gdy spostrzegł, że jego to wcale nie śmieszy.]

<Mike> Zmieniamy temat, co? Po co Ci te przyprawy? Zamierzasz przygotować kolację dla dwojga? +-

Michael Kowalsky

[Michael uśmiechnął się pod nosem, wychodząc ze spiżarni z dwoma małymi paczuszkami z tymi dość rzadkimi przyprawami.]

<do Johna> Hmm, raczej śniadanie.. dla tego, kto jest głodny. To, co gotuję nazywa się kurczakiem z Mauritiusa, i z pewnością wystarczy go na kilka większych porcji.

[Przyprawy wsypał do miski, po czym zmiażdżył trzy ząbki czosnku i dodał do powstającej marynaty. Z lodówki wyjął jogurt naturalny i również dodał do miski. Wymieszał trzepaczką i dodał kilka kropli tabasco z lodówki.]

John Flurry

[John milczał przez chwilę w zastanowieniu. Chciał jakoś wyciągnąć parę ciekawych informacji od mężczyzny, ale nie wiedział, jak go złamać. Przestał więc głupio się uśmiechać i zeskoczył sprawnie z blatu. Otrzepał dłońmi spodnie.]

[Podszedł do niego.]

<Mike> Może się do czegoś przydam ? +- [powiedział, udając neutralny ton.]

Michael Kowalsky

[Mike odwrócił się do Johna i podrapał się chwilę po czole.]

<do Johna> Możesz wyjąć piersi kurczaka z lodówki.. Powinny być tam gdzieś rozmrożone. Możesz je lekko rozbić, żeby łatwiej się smażyły.

[Tymczasem Mike umył ręce i zabrał się za krojenie cebuli, ale jak zwykle przy krojeniu pociekły mu łezki. Zaśmiał się cicho, ocierając łzy i wrzucając cebulę do miski.]

<do Johna> Jak z tą ścianą, którą chciałeś rozbijać? Co nieco słyszałem..