Forum LOSTfan Strona Główna LOSTfan
Sezon Drugi
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

[02x07] Retrospekcje Johna Flurry

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum LOSTfan Strona Główna -> Retrospekcje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
John Flurry



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin (Irlandia)

PostWysłany: Pią 14:27, 14 Mar 2008    Temat postu: [02x07] Retrospekcje Johna Flurry

RETROSPEKCJE JOHNA FLURRY

POSTACIE WYSTĘPUJĄCE W RETROSPEKCJACH:
John Flurry


Adelle Flurry - matka Johna, kochająca i poczciwa kobieta, sprzedawczyni


Solid - złodziej, tak jak jego brat; pierwszy zleceniodawca Johna


Greg


Darren Klinsman - były agent, szef Johna


Blondyn - pojawia się już w drugiej retrospekcji i niewykluczone, że sporo namiesza w samym LF Wink jeden z najbliższych współpracowników Darrena i jego powiernik, mocno powiązany też z Clover


Timothy Flurry - synek Johna


Madeleine de Sevres-Flurry - żona Johna, tancerka


Clover Diverse - chyba nie muszę się rozpisywać Wink






I
Irlandia, Dublin



Clint Mansell - Stay With Me
[link widoczny dla zalogowanych]



Okno skrzypnęło niemiłosiernie, gdy próbowałam je otworzyć. Od razu poczułam na twarzy chłodny powiew wieczornego wiatru. Oparłam się łokciami o parapet i spojrzałam na rozciągające się przede mną przedmieścia Dublina.

John jak zwykle siedział na wąskim kawałku muru usytuowanym przed kamienicą. Przesiadywał tu każdego dni, odkąd odszedł od nas mój mąż, by już nigdy więcej się nie odezwać. Trzymał w dłoniach kilka kamieni i co chwilę podrzucał je do góry albo rzucał prosto przed siebie.

Dopiero po chwili spostrzegłam, że i on na mnie patrzy. Byłam zbyt pochłonięta rozmyślaniem, by to wcześniej zauważyć. Westchnęłam z zatroskaniem. Johnny wyglądał zupełnie jak jego ojciec. I te szare, przenikliwe oczy...

Zamknęłam okno i jednym, żwawym ruchem zasunęłam firanki. Stanąwszy doń plecami, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to trochę ciasna, nie do końca umeblowana kawalerka. Tylko takie mieszkanie mogłam zapewnić synowi. I choć on nigdy nie narzekał, w głębi duszy czułam, że chce czegoś innego, większego, lepszego. A ja nie byłam w stanie dać mu nic więcej, jak tylko matczyną miłość. W końcu byłam samotną sprzedawczynią w podrzędnym sklepiku, a sklepikarki zgoła wiele nie zarabiają.

Hmm, tak, moje serce ogarniał lęk, że i syn mnie kiedyś opuści. Muszę się do tego przyznać. W najgorszych snach zwykłam widywać, jak opuszcza starą matkę na pastwę losu. Jeszcze bardziej jednak obawiałam się tego, że źle go wychowam i zostanie przestępcą. Tego bym nie zniosła. Był dobrym chłopcem, głęboko w to wierzyłam. Może nikt inny tak nie uważał, ale ja byłam co do tego pewna. Ja jedyna.

Miałam nadzieję, że cokolwiek zrobi, dokądkolwiek trafi w jego sercu pozostanę kochającą mamą, nie zaś kobietą ciułającą grosz do grosza.

Czy ktoś kiedykolwiek pokocha go tak, jak ja? Ach, gdyby tylko miał ojca...


II


Christophe Beck - "One Last Look" (wchodzi podczas pisania listu)
[link widoczny dla zalogowanych]



-Mamo, do jasnej cholery! Ty znowu ryczysz?!- wrzasnął na powitanie John, który właśnie wszedł do domu.

Matka otarła twarz szybko rękawem i wymusiła uśmiech tak kłujący serce Johna, że nastolatek zdołał tylko pokręcić głową. Usiadł przy kobiecie i wbił w nią swe przenikliwe spojrzenie.

-Nic, synku. Po prostu… Szef znowu… A, zresztą – machnęła ręką, pociągając jednocześnie nosem.

John spojrzał na nią spode łba.

-Mów- wycedził przez zęby.

-Nosiłam dzisiaj skrzynki z owocami, za siebie i za koleżankę. Brakowało mi tchu, ale naprawdę się starałam. Ostatnia skrzynka wypadła mi z rąk. Owoce rozsypały się po całym sklepie. A szef obciął mi pensję o połowę.

Ostatnie zdanie wypowiedziała rozedrganym głosem. Miała nadzieję na premię. Chciała nawet zrobić synowi niespodziankę, kupując ładny, nowy rower. A nagle wszystkie plany diabli wzięli …

John nie wytrzymał. Podniósł się z kanapy i zaczął krążyć po pokoju, nerwowo stąpając po podłodze. To nie zdarzało się po raz pierwszy. Najchętniej poszedłby do tego szefa i naklepał mu za matkę.

-Mamo, nie możesz pozwalać, żeby ktoś traktował cię jak szmatę! Dość już chyba wycierpiałaś!? Skoro ty nic nie robisz, ja wezmę sprawę w swoje ręce – warknął nerwowo, gestykulując przy tym.

Zarzucił na plecy kurtkę i wyszedł z mieszkania. Kobieta odprowadziła go smutnym wzrokiem, nadal chlipiąc. John nigdy nie mówił matce, jak bardzo ją kocha, bo nie potrafił. W głębi serca jednak czuł, że zrobiłby dla niej wszystko.


Następnego dnia obudził się dość późno. Matki nie było – od samego rana harowała w sklepie. Nie chciał iść do szkoło – w końcu, był już spóźniony i to sporo. Generalnie, nie widział siebie w roli studenta, nie cierpiał nauki.

Leżał sobie w łóżku, wpatrując się w szpitalnie biały sufit. Czuł, że czas zakończyć pewien etap w życiu. John miał dość ciągłego patrzenia na mękę matki. Poświęcała się dla niego. Nie mógł znieść widoku płaczącej po kątach kobiety, która była jedyną bliską osobą, jaką kiedykolwiek posiadał. Musiał jakoś polepszyć jej byt.

Nie zastanawiając się zbyt długo, podniósł się z łóżka i otworzył jedną z szuflad kredensu. Matka chowała tam pieniądze zaoszczędzone na czarną godzinę. Na zegarze Johna ta godzina właśnie wybiła, więc wyjął pieniądze i wrzucił na dno torby podróżnej. Wsadził do niej jeszcze kilka ubrań oraz zdjęcie z matką, gdy był małym chłopcem.

Wyrwał kartkę z zeszytu i położył ją na stoliku. Zastanawiał się, co na niej napisać, stukając długopisem o zęby. Wreszcie przygryzł dolną wargę i zaczął pisać:

Droga Mamo!

To przeze mnie ciągle płaczesz. Nie uczę się, jestem darmozjadem, a ty chcesz dla mnie jak najlepiej. Nie musisz już dłużej się męczyć. Odchodzę.
Beze mnie będzie ci lżej. Wiedz jednak, że robię to z troski o ciebie. Zarobię trochę pieniędzy i wrócę. Kiedyś na pewno.
Nie szukaj mnie Będę gdzieś w Szkocji. I pamiętaj – bądź twarda.

Twój wyrodny syn (ale kochający).


Pięć minut później nie było go w domu. Szedł na lotnisko, przyglądając się miastu. Być może oglądał je po raz ostatni...

Udało mu się kupić bilet na najwcześniejszy lot do Inverness. Zadowolony z siebie, wszedł do samolotu i usiadł przy oknie. Gdy samolot uniósł się w powietrze, John wyjął z torby zdjęcie. Spojrzał na wesołego chłopczyka, obejmującego mamę. Obawiał się, że ten obraz już nigdy więcej nie wróci...



III
Szkocja, Inverness



Clint Mansell - "Crimin' & Dealin'"
[link widoczny dla zalogowanych]


-Wracaj, złodzieju!- kobiecy krzyk odbił się echem po klatce schodowej.

John biegł po schodach najszybciej, jak potrafił, pokonując po trzy stopnie naraz. Na jego ramieniu wisiała wypchana po brzegi torba. Na głowie miał zarzucony kaptur. Usłyszał czyjeś głosy dochodzące z góry, więc instynktownie przyspieszył. Kopnął w drzwi wejściowe i wypadł na ulicę, lekko zasapany.

Rzucił się do ucieczki. Biegł tuż pod oknami. W pewnym momencie z góry spadły dwie pełne doniczki i wazon. Umiejętnie uniknął konfrontacji ze wszystkimi przedmiotami.

Skręcił w boczną uliczkę. Nie oglądał się za siebie ani nie zatrzymywał. Serce waliło jak oszalałe. John kochał ten dreszcz emocji, strach, walkę z własną słabością.

Przy tym wszystkim, biegł nadzwyczaj cicho. Dzięki temu mógł słyszeć wrzaski goniących go ludzi. Tak naprawdę, nic sobie nie robił z ich kiepskiej gonitwy. Zwalniał nawet, pozwalając im w ten sposób zbliżyć się. To on sterował tą grą, zawsze.

Do jego uszu dotarł dźwięk syreny policyjnej. Spowodowało to tylko dreszcz podniecenia na karku. Zacisnął dłoń na torbie.

Skręcił po raz kolejny. Zwolnił niespodziewanie, gdyż zauważył przed sobą wóz policyjny. Rozejrzał się wokół. Był w uliczce zamkniętej wysokim murem. Powrót uniemożliwił mu drugi samochód. John podniósł z chodnika pierwszą lepszą cegłówkę i czekał na odpowiedni moment.

-Nie ruszaj się! –wrzasnął jeden z policjantów.

Mężczyzna rzucił mu pogardliwe spojrzenie. Nie od dziś droczył się ze stróżami prawa.

Bez wahania wskoczył na śmietnik stojący pod murem. Odwrócił się na pięcie i cisnął cegłówką w jednego z policjantów. To dało mu trochę czasu. Wspiął się na mur, po czym zeskoczył na ulicę po drugiej stronie. Dla pewności odbiegł jeszcze kawałek, zaśmiewając się rubasznie.

Wybiegł na dziedziniec jednej z kamienic. Tam czekali na niego koledzy po fachu – Greg i Solid, najwięksi złodzieje w Szkocji, a do tego bardzo podobni do siebie bracia.

Czarnowłosi mężczyźni powitali go uśmiechem. John zrzucił z głowy kaptur i odwzajemnił uśmiech.

-Co zwędziłeś?- zapytał Greg, lustrując wzrokiem jego torbę.

John otworzył ją i pokazał zawartość. Bracia zamarli na widok wysadzanej brylantami biżuterii, niezwykle drogiej zastawy i kilku innych ‘drobiazgów’.

-No, Flurry... Nieźle! - szepnął z zachwytem Solid.

Nagle rozległy się pojedyncze, oddzielone od siebie oklaski. John wymienił zdziwione spojrzenie z braćmi i powoli odwrócił się, nie okazując przy tym żadnych emocji.

Jego oczom ukazał się mężczyzna: wysoki, dobrze zbudowany blondyn o jasnych oczach. Ubrany był w dopasowany czarny garnitur. Darren Klinsman uśmiechnął się lekko do Johna. W jego oczach zajaśniał blask podziwu.

-Niejedno widziałem – zaczął melodyjnie – ale ty jesteś naprawdę dobry w tym, co robisz. Bijesz na głowę część agentów. Chcesz się do mnie przyłączyć? Płacę doskonale – zmrużył oczy.

John splunął na ziemię i otarł usta rękawem. Patrzył przez dłuższą chwilę na mężczyznę. W końcu nabrał powietrza w płuca i cmoknął, niewiele sobie robiąc z oferty.

-Nie będę niczyim sługusem, eleganciku – rzucił swobodnie.

Mężczyzna jeszcze bardziej zmrużył oczy. Nie znosił sprzeciwu.

-Bracia nie dadzą ci tego, co ja.

W tym momencie Solid przestąpił z nogi na nogę.

-Wypieprzaj stąd albo zginiesz. To nasza dzielnica – warknął.

Blondyn zaśmiał się ironicznie.

-Całe miasto należy do mnie. No, może z wyjątkiem jednej posiadłości.

Spojrzał jeszcze raz na Johna.

-Gdybyś jednak się przekonał, Flurry -pytaj o Klinsmana.

Po tych słowach Darren odwrócił się i odszedł.

-Popapraniec – prychnęli jednocześnie Greg i Solid.


IV


Nina Simone - "Sinnerman" (wycicha przy wejściu Blondyna)
[link widoczny dla zalogowanych]


Wokół rozbrzmiewała klubowa muzyka. John siedział samotnie przy barze, sącząc powoli drinka. Podpierając głowę na dłoni, przypatrywał się kobietom tańczącym na oświetlonym podwyższeniu. Wodził wzrokiem za jedną z nich – brunetką o kręconych włosach, które ruszały się w rytm muzyki.

W pewnym momencie ich spojrzenia skrzyżowały się. Kobieta uśmiechnęła się promiennie, John tylko kątem ust. Zsunął się z barowego stołka, a ona w tym czasie zeszła ze sceny. Podbiegła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję.

-John! Dobrze cię widzieć. Mam ci coś ważnego do powiedzenia – pocałowała go w policzek.

Oboje usadowili się na barowych siedzeniach. John przyjrzał się bacznie kobiecie. Jej piękne, okrągłe oczy wyglądały dziś nieswojo.

-Coś się stało, Mad? Mam zrobić jakiemuś natrętowi Czeczenię z buźki? – zapytał podejrzliwie.

Madeleine de Sevres potrząsnęła przecząco głową. Jej długie, kręcone włosy opadły na nagie ramiona. Ubrana była dość skąpo, ale wszystko, co trzeba, miała zakryte. John nie znosił kobiet chodzących z gołym tyłkiem na wierzchu. Nie miał do nich ani krzty szacunku.

Poprawiła kusy czerwony top bez ramiączek.

-Na pewno chcesz być właśnie ze mną?- spytała.

John pokręcił głową z uśmiechem.

-Oczywiście. Tylko ty się liczysz, Mad – pogładził jej policzek.

Madeleine westchnęła, patrząc gdzieś na bok. Zebrała się w sobie i spojrzała prosto w oczy Johna.

- Niedługo zacznie się dla ciebie liczyć ktoś jeszcze. Bynajmniej mam taką nadzieję.

John wytrzeszczył oczy. W lot pojął aluzję, ale nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Kiedy dotarło do niego, że będzie ojcem, jakiś facet stanął tuż obok nich. John zmarszczył brwi na widok obcego. Był to bardzo wysoki, barczysty blondyn. I nie był to Darren Klinsman…

-Małe co nieco w drodze, gołąbeczki? – zadrwił.

Madeleine obrzuciła go zniesmaczonym spojrzeniem.

-Oszczędź sobie, palancie – syknęła odważnie.

John uciszył ją od razu. Nie chciał ściągać na nią kłopotów. Stanął twarzą w twarz z mężczyzna. Obcy był trochę wyższy od niego.

-Dawno w ryj nie dostałeś ?! Spierdalaj stąd, bo jak ja ci w tym pomogę, to wyniosą cię nogami do przodu !

Brew blondyna uniosła się do góry. Ani drgnął.

-Wyszczekany Johnny …

Mężczyzna zaczął szczekać piskliwym głosem, parodiując Johna.

-A powiedział ci, moja piękna, że jest złodziejem? –zwrócił się do Madeleine.

Kobieta zaniemówiła. Z przerażeniem w oczach spojrzała na Johna.

John Flurry stracił grunt pod nogami. Nie zastanawiając się zbytecznie, zamachnął się na obcego. Ten jednak z uśmiechem chwycił jego rękę i odparował atak.

-Propozycja pana Klinsmana jest nadal aktualna- szepnął i ruszył do wyjścia.

Madeleine szarpnęła Johna za ramię i stanęła przodem do niego.

-Jeśli nie przestaniesz kraść, to pożegnaj się ze mną i dzieckiem – wycedziła, po czym odepchnęła go od siebie.

Nie czekając na odpowiedź, obróciła się na pięcie i uciekła. Chwilę później zniknęła za drzwiami garderoby.

John zamarł w zamyśleniu na jakiś czas. Wahał się nad tym, co powinien zrobić. W końcu, nerwowym krokiem wyszedł z klubu i ruszył przez ulice Inverness. Tego dnia został najemnikiem Darrena Klinsmana. Nawet nie podejrzewał, jak piekielny cyrograf podpisuje...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Flurry dnia Pią 14:59, 14 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
John Flurry



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 200
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dublin (Irlandia)

PostWysłany: Pią 14:44, 14 Mar 2008    Temat postu:

V


Christophe Beck - "Massacre"
[link widoczny dla zalogowanych]


Darren i John wchodzili po schodach na górę, oboje ubrani w drogie, czarne garnitury. Blondyn niósł w prawej ręce skórzaną teczkę. Mężczyźni zatrzymali się przy jednym z mieszkań.

-Pokaż, co umiesz. Jeśli spodoba mi się sposób zamordowania tych dwóch, dostaniesz zadanie specjalne – powiedział Darren.

John uśmiechnął się do niego. Był w stanie zabić z zimną krwią i nie mieć żadnych wyrzutów sumienia. Odsunął się odrobinę od drzwi, po czym wykopał je z łoskotem. Wszedł do środka. Darren ruszył za nim.

W mieszkaniu byli dwaj mężczyźni – jeden stary, drugi młody. Oboje pili kawę. Niemal równocześnie podnieśli głowy znad filiżanek i spojrzeli na Johna. Na ich twarzach malował się strach.

John potarł dłońmi o siebie. Uśmiechnął się szeroko do mężczyzn.

-To co? Który pierwszy do golenia?

Klasnął. Zaskoczeni mężczyźni nie śmieli odezwać się ani słowem. Darren, stojący w drzwiach, parsknął śmiechem.

-Weź młodego na początek. Stary sobie popatrzy – zaproponował.

John zatrzymał wzrok na młodszym mężczyźnie. Ten nieoczekiwanie podniósł się, jakby chciał walczyć z obcym. Najemnik skwitował to drwiącym uśmieszkiem. Zbliżył się do młodego i spojrzał na niego z góry, unosząc przy tym znacznie brwi.

Nie pozbywając się wrednego uśmiechu, chwycił dłoń mężczyzny, gdy ten próbował go uderzyć. Szybko wykręcił jego ramię i założył nelsona. Ten nelson był naprawdę silny – przeciwnikowi gruchnęło kilka kości.

-Puść go! Zadzwonię na policję! –krzyknął nagle starzec.

-Zaraz ci w ryj dam tym telefonem! – ryknął John.

Zwolnił nelsona i pchnął człowieka na podłogę tuż przy kanapie. Sam podbiegł do telefonu. Wyrwał go bez pardonu razem z kablem. Aparat rozdeptał, a kabel wziął do ręki. Robił to z infantylną radością, podobną tylko dziecku opóźnionemu w rozwoju. A wszystko przez to, że wpadł na jeden ze swoich dzikich pomysłów.

Zawinął kabel na nadgarstku, po czym szybkim krokiem wrócił do swojej pierwszej ofiary. Nim mężczyzna zdążył cokolwiek zrobić, John podniósł wieko wersalki i chwycił go za chabety. Wepchnął faceta do środka, ale nie w całości, tylko tak, by zamknięcie było na linii jego talii. Po tym, stojąc obok, kablem oplótł szyję mężczyzny.

Wtedy brwi Darrena Klinsmana uniosły się nieco do góry, a jego usta rozwarły się. Czuł, że znalazł to, czego szukał – najbardziej brutalną maszynę do zabijania, jaką mógł sobie wymarzyć.

John, zerknąwszy uprzednio na swoją ‘publiczność’, ścisnął dłońmi dwa końce kabla. Bez wahania wgramolił się na górną pokrywę wersalki. Dosłownie chwilę później pociągnął do siebie kabel z zamiarem uduszenia. Z płuc ofiary wydarł się tak okropny krzyk, że nawet po plecach Darrena przeszedł dreszcz. Mężczyzna wyzionął ducha.

Starszy człowiek na klęczkach doczołgał się do drzwi. Dalszą drogę uniemożliwiał mu Darren. Kiedy ujrzał w jego oczach przerażenie, prychnął i kopnął go w twarz niczym psa.

John również to zauważył i pociągnął starca za krawat po podłodze. Nagle poczuł na nodze jego uścisk i usłyszał błagalne wołania o pomoc. Zbagatelizował je. Zerwał ze ściany obraz.

-Totalny brak gustu- mruknął z niesmakiem.

Podniósł starca z podłogi, by powiesić go za kołnierz na haczyku po obrazie. Nogi mężczyzny dyndały nad ziemią. John odsunął się o dobre kilka metrów. Szarpnął szufladą i wyjął z niej trzy noże. W jego sercu nie było teraz żadnych, ale to żadnych emocji. Czuł się jak na dobrym filmie. To nie on zabijał, tylko jakiś znany aktor.

Bez słowa, w mgnieniu oka rzucił dwoma nożami w stronę starca. Ten jęknął, ale okazało się, że ostrza wbiły się w tynk tuż obok jego głowy.

-Zrobię, co zechcesz, tylko mnie oszczędź! – błagał starzec.

John pokiwał palcem wskazującym i cmoknął.

-Pieprz się -parsknął.

Rzucił ostatnim nożem, który wbił się w tchawicę mężczyzny. John wzruszył ramionami i podszedł do Darrena, zadowolony z siebie jak dziecko.

Klinsman miał już na wierzchu zdjęcie, które od razu mu podał. John spostrzegł na nim niewinnie wyglądającą, dość drobną dziewczynę. Spodobały mu się jej oczy. Spojrzał jednak ze zdziwieniem na pracodawcę.



-To Clover Diverse, agentka i świadek koronny. Jeśli uda ci się ją zabić albo sprowadzić do mnie, będziesz bogaty aż po grób – rzekł Darren.

-Mam ścigać tą dziecinę? Kto ją do czorta agentką zrobił ?!

-Flurry, proszę ja ciebie bardzo – nie ulegaj pierwszemu wrażeniu. Kilku uległo i już ich nie ma.

Darren podał mężczyźnie teczkę wypchaną dokumentami.

-To o niej. Przyda ci się – uśmiechnął się kątem ust.



VI


Christophe Beck - "A Father's Love"
[link widoczny dla zalogowanych]


Minęło kilka lat. John ułożył sobie życie, mimo że ciągle coś przeszkadzało mu w dorwaniu Clover. Gdy wydawało mu się, że umarła, po miesiącu udało się jej odzyskać przytomność i stanąć na nogi jak gdyby nigdy nic. Jedynym plusem było to, że nadal pozostawał In cognito – Clover nie pamiętała, jak wyglądał.

Jego pięcioletni wówczas synek, Timmy, uśmiechnął się do taty z dziecięcą niewinnością. W rączkach trzymał piękny, duży latawiec. John odwzajemnił uśmiech, choć wiedział, że nie był on nawet w połowie tak czysty, jak uśmiech dziecka.

Chwycił syna za rękę. Pobiegli razem przed siebie, przedzierając się przez długie, zielone trawy. Słońce oświetlało im drogę. Niebo było tak nieskazitelnie czyste, że oczy bolały, gdy się na nie patrzyło.

Wbiegli na wzgórze i zatrzymali się na środku zielonej polany. Chłopiec uchwycił mocniej sznurek, a sam latawiec puścił. Przedmiot wzbił się wysoko w górę, popychany żwawym wiosenny wiatrem. Kołysał się i trzepotał kolorowymi krańcami. Chłopiec odniósł wrażenie, że latawiec przebija się między puszystą bielą chmur. Zaczął biec, by przyspieszyć jego lot. Cały czas obserwował trajektorię lotu, mimo że raziły go promienie słońca.

Serce Johna ten jeden, jedyny raz przepełniło szczęście tak wielkie, że niemal się nim dławił. Kochał swojego synka bezinteresowną miłością. Mały był najlepszą rzeczą, jaka się mu przytrafiła.

John uśmiechnął się szeroko, oglądając zmagania synka z latawcem. Podszedł do niego.

-Tato, zobacz! Zobacz, jak wysoko leci! – krzyczał chłopiec.

-Zaraz wzbije się jeszcze wyżej. Podaj mi go.

Timmy posłusznie podał ojcu sznurek. Patrzył na niego z olbrzymim zaciekawieniem. Tata zawsze go czymś zaskakiwał.

John chwycił jedną ręką sznurek, drugą zaś złapał dłoń synka.

-Biegniemy!

Obaj rzucili się pędem przed siebie. Nagle John wypuścił z ręki latawiec, który zaczął odlatywać z wiatrem. Spojrzał na synka i wziął go na ręce. Chłopiec patrzy to na latawiec, to na tatusia.

-Teraz już każdy, kto zobaczy ten latawiec, będzie wiedział, jak bardzo cię kocham – powiedział John z niesamowitym ładunkiem emocjonalnym.

Przytulił Timmy’ego mocniej do siebie. Po policzku mężczyzny spłynęła samotna łza. Latawiec unosił się coraz wyżej i wyżej, odlatywał coraz dalej i dalej w nieznane przestworza …
Ale czy ktokolwiek dowiedział się, jak bardzo John Flurry pokochał swojego synka? …



VII


Clint Mansell - "Tree Of Life"
[link widoczny dla zalogowanych]

Madeleine de Sevres-Flurry podlewała kwiaty na parapecie, gdy drzwi jej domu otworzyły się z łoskotem.

-John, to ty?- zapytała, odwracając głowę.

Nie usłyszała odpowiedzi, więc odstawiła butelkę na parapet i poszła do salonu.

Nagle ktoś zatkał jej usta dłonią. Zaczęła się szarpać, piszczeć stłumionym głosem. Wierzgała, kopała, trącała obcego łokciami, ale to nie przynosiło rezultatów. Wreszcie mężczyzna pchnął ją na podłogę. Mimo bólu, podniosła głowę i spojrzała odważnie za siebie.

Otaczało ją kilku barczystych mężczyzn. Starała się, by zawzięcie nie schodziło z jej twarzy. Podniosła się na nogi.

-Kim jesteście, ludzie ? Czego chcecie?!! – krzyknęła.

Ich twarze miały zimny wyraz, były wyzbyte z emocji. Kobietę ogarnął lęk.

-Przyszliśmy po ciebie, Madeleine – rzucił spokojnie jeden z obcych.

-I po twojego synka – dodał drugi.

Mad pokręciła głową z przerażeniem w oczach. Jej dłonie zacisnęły się w pięści.

-Nie pozwolę wam skrzywdzić mojego dziecka! –wycedziła.

Było jednak za późno. Kolejny mężczyzna właśnie wszedł do pomieszczenia, niosąc na rękach Timmy’ego. Dziecko krzyczało i płakało.

-Ty gnido! – wrzasnęła brunetka i rzuciła się w bieg do nowoprzybyłego mężczyzny.

Nim dotarła do dziecka, jeden z obcych chwycił ją pod ramionami. Wyszarpnęła się zwinnie z jego objęć i uderzyła pięścią w twarz. Gdy po raz drugi spróbowała dotrzeć do dziecka, ktoś powalił ją ciosem na podłogę. Poczuła na głowie lufę pistoletu.

-Błagam, oszczędźcie chociaż jego! – jęknęła.

Rozległ się strzał. Kałuża krwi otoczyła nieżywą Madeleine. Timmy darł się wniebogłosy. Nie takie życie obiecał mu tatuś …

Do domu wszedł Darren Klinsman. Z uśmiechem przyjrzał się całemu widowisku.

-Wynieść syna i ciało Madeleine. Szybko! – wydał rozkaz.

Usiadł wygodnie w fotelu. Dosłownie moment po tym usłyszał czyjeś szybkie kroki. To John wracał do domu. Zauważył, jak jeden z ludzi Darrena niesie jego syna.

-Zostaw go albo cię zarżnę! – wrzasnął.

-Tato, pomocy! Tato, obiecałeś ! – wyszlochał synek.

John spróbował rzucić się za nimi, ale powstrzymał go inny mężczyzna.

-Flurry, nie próbuj swoich tanich sztuczek, bo będzie jeszcze gorzej! Podejdź no tu – powiedział Darren.

Rozjuszony John nerwowym krokiem podszedł do blondyna. Jego ręce drżały.

-Oddawaj mojego syna, psie !

Darren cmoknął, grając politowanie.

-Oddam, jeśli ty dasz mi Clover Diverse.

Mężczyzna spojrzał na niego spode łba. Więc o to mu chodziło … Jego serce trawiła gorycz, że zgodził się dla niego pracować. Wędrując nieprzytomnym wzrokiem po pokoju, natknął się na kałużę krwi. Dopiero teraz spostrzegł brak żony.

-Szukasz swojej dziwki? – zadrwił Darren.

John nie zniósł tego. Podbiegł do Darrena i zaczął się z nim szarpać. Kopnął go w brzuch, opętany nienawiścią. Nagle odepchnął go na podłogę jeden z ludzi blondyna.

-Nie ma Clover, nie ma Madeleine. Proste. Jeśli nie dorwiesz Diverse, twój syn także zginie. Póki co, zostanie ze mną – powiedział Darren ze stoickim spokojem.

On i pozostali mężczyźni opuścili bezszelestnie dom. John upadł na kolana.

-Diverse, to wszystko przez ciebie! Madeleine … Timmy… DIVERSE !!! - wrzeszczał co sił w płucach.

Ukrył twarz w dłoniach i zaczął płakać. Po raz pierwszy w życiu.


VIII



John żył już tylko po to, by uratować syna. Nie liczył się z nikim i niczym. Jedynym sposobem na odzyskanie dziecka było zabicie Clover Diverse. To spędzało mu sen z powiek. Dzień i noc zastanawiał się, jak tego dokonać. Każdą chwilę wykorzystywał na kolejne próby dorwania agentki. Nie dawał wytchnienia ani jej, ani sobie.

Wiedział o niej wszystko – a bynajmniej tak mu się wydawało. Była silną i sprytną agentką, z miękkim sercem, co często próbował wykorzystać. Obwiniał ją o całe swoje cierpienie.

Clover właśnie weszła do samolotu. John leciał tam, gdzie ona – czyli do Los Angeles. Miał ostatnią szansę, by ją zabić. Zatrzymał się na chwilę tuż przed samolotem.

-Zabiję Cię, Diverse, choćby to była ostatnia rzecz, jaką zrobię –wysyczał.

Dlaczego tak bardzo wierzył, że jej śmierć przyniesie mu ukojenie, przywróci szczęście? Dlaczego za wszystko obwiniał tę niewinną kobietę …?

No właśnie, dlaczego.

John wszedł do samolotu.

...

jakiś czas później na plaży...



"Stąd nie ma ucieczki, Diverse, więc tym razem mi się nie wywiniesz. W najgorszym wypadku urzemy razem..."


PS: Retrospekcja może wywołać burzliwe emocje, ale miałam zamiar napisać coś kontrowersyjnego, coś, co połączy współczucie z nienawiścią. Bo taki właśnie jest John. Miłej lekturki Smile


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez John Flurry dnia Pią 15:08, 14 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Nicolas Sendler



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 135
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sydney (Australia)

PostWysłany: Nie 12:59, 16 Mar 2008    Temat postu:

WOW! Świetna retrospekcja! Rzuciła całkiem inne światło na naszego Johny'ego. Muszę przyznać, że mnie to wszystko zszokowało Very Happy

8+/10 !

Tak trzymać! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jessica Starsky



Dołączył: 17 Sty 2007
Posty: 174
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Canberra (Australia)

PostWysłany: Nie 14:05, 16 Mar 2008    Temat postu:

A ja już zdążyłam polubić Johnny'ego, a tu taaaaaka niespodzianka.
Retro miodzio, moim zdaniem scena z kabelkiem trochę za drastyczna Wink.
Myślałam, że John okaże się trochę lepszym człowiekiem...
No, ale trudno.

9/10 Smile

Tak btw, boskie jest to zdjęcie przy IV części. Z jakiego to filmu??;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Clover Diverse



Dołączył: 16 Sty 2007
Posty: 429
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Inverness (Szkocja)

PostWysłany: Nie 15:46, 16 Mar 2008    Temat postu:

Dziękuję :* Szczerze, takie było zamierzenie, miało szokować.

Ehh... A John jeszcze swojej metamorfozy nie przeszedł do końca na wyspie, mam nadzieję, że mu się uda Smile Z jednej strony bardzo potępiam jego zachowanie i tak dalej, ale z drugiej hmmm jakby to ująć - 'współczuję mu'. Może to dlatego, że go gram i wiem, że tak do końca to on nie jest zepsutym człowiekiem. Po prostu chciał pieniędzy, wszedł w układ z najgorszą osobą, z jaką mógł... A później reakcja łańcuchowa Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lens Poulson



Dołączył: 20 Sty 2007
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kanada

PostWysłany: Pon 19:52, 17 Mar 2008    Temat postu:

Świetne retro Very Happy Sceny z kabelkiem i nożami były niezłe, aż mi się tych kolesi żal zrobiło. Po prostu John raz się w coś wpakował i dane mu było płacić przez całe życie.

8/10
Retro będzie pasowało do odcinka, nawet bardzo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Megan Davis



Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: West Virginia

PostWysłany: Pon 20:12, 17 Mar 2008    Temat postu:

Bohater świetny , Clo przebosko Wink Aż się popłakałam normalnie !! Widać przecież że nie jest zły, zasem każdy źle trafia, on trafił po prostu jeszcze gorzej Wink Pomysł na postać świetna Very Happy

A teraz powzdycham chwilę na tym jaki on jest sexi i boski a jak marszczy czoło to umieram normalnie Very Happy


Ach kocham go Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum LOSTfan Strona Główna -> Retrospekcje Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin